Negatywny wpływ na telewizyjną ewangelizację

Spisu treści:

Anonim

Istnienie telewizji, Internetu i podobnych technologii pozwala na szybką transmisję pomysłów. Ludzie mogą rozpowszechniać opinie i wiadomości, zarówno dobre, jak i złe, w krótkim czasie i dla bardzo dużej grupy odbiorców. Chrześcijanie ewangelikalni od wieków wykorzystują popularne trendy do promowania swojej religii.W przeszłości ewangelicy łączyli pisma święte z popularnymi pieśniami, operami, a nawet pijąc melodie, aby przemówić do większej grupy, która być może nie przyjęła ich przesłania. Dzisiaj podstawowym narzędziem dla tych chrześcijan jest telewizja, co prowadzi do hybrydycznego terminu "teleewangelista". Niestety, termin ten zwykle ma negatywne konotacje, ponieważ prasa otaczająca te osoby często jest skandalem.

Wprowadzanie wiary w produkt i zachłanność

Sieci, które emitują kazania, wchodzą na duży rynek potencjalnych klientów. Obietnica zbawienia lub większe zrozumienie chrześcijaństwa skłania niektórych do otwarcia portfeli na chciwych teleewangelistów, którzy następnie wykorzystują je. Chrześcijański konglomerat telewizyjny o nazwie Trinity Broadcasting Network, składający się z ponad dwudziestu kanałów telewizyjnych, został ostrzelany, gdy byli pracownicy zdecydowali się na ujawnienie firmy. Według raportu brytyjskiej gazety "The Daily Mail" Paul i Jan Crouch, założyciele Trinity Broadcasting, wykorzystali zyski kanału, a także darowizny od widzów, na zakup rezydencji, prywatnych odrzutowców i innych luksusowych przedmiotów. To nadużycie zarówno pieniędzy, jak i władzy jest ważnym powodem, dla którego teleewangelistów nie mówi się często w pozytywnym świetle.

Zezwalanie na masową histerię

W 2011 roku ośmiokątny Harold Camping stał się powszechnie znany ze swoich radykalnych twierdzeń, że świat zakończy się w maju tego samego roku. Większość była w stanie odrzucić to proroctwo, pamiętając swoje wcześniejsze i fałszywe przepowiednie o końcu ludzkości. Ponadto byli oni w stanie dostrzec uzasadnione powody, by być zaniepokojonymi z powodu wzdrygnięć starca. Jednak niektórzy lojalni zwolennicy "radia rodzinnego", ewangelicznego programu radiowego Campingu, który był również nadawany w telewizji kablowej i Internecie, szybko uwierzyli mu. Ta wiara okazała się śmiertelna w niewielkiej liczbie przypadków. Niektórzy zwolennicy porzucili pracę, by spełnić obietnicę apokalipsy i nie byli w stanie ubiegać się o zasiłek, pozostawiając swoje rodziny w ruinie. Grupa wietnamskich mieszkańców wioski Hmong, dysponujących niewielkimi zasobami i niezdolnych do trafnego osądzenia proroctwa Campingu, przeniosła się na jego przewidywania i stanęła w obliczu śmierci. Według "Chrześcijańskiej poczty" szukali ulgi w obiecanym końcu świata, ale zamiast tego znaleźli swoje zakończenia za pomocą broni rządu, który nie tolerował ich kultu.

Wysyłanie nienawistnych wiadomości

Każdy z idących do TV ewangelistów, Pat Robertson z The 700 Club, stał się nieskończonym źródłem nietolerancji w imię chrześcijaństwa, wysyłając swoje przesłanie ponad falami radiowymi do milionów. Latem 2013 r. Pan Robertson ponownie znalazł się pod ostrzałem za homofobiczne komentarze, pomimo twierdzeń, że on i jego organizacja nie praktykują nietolerancji, za którą często są oskarżani. Odwołując się do przycisku "polubienie" na portalu społecznościowym Facebook, zasugerował dodanie przycisku "wymiociny", który ma być użyty, gdy pary homoseksualne zamieszczają miłosne zdjęcia. Kilka lat przed tym homofobicznym komentarzem, Robertson był pod ostrzałem komentarzy, które poczynił w ABC News na temat niszczycielskiego trzęsienia ziemi na Haiti. Twierdził, że tragedia wynikała z "paktu Haitańczyków z szatanem", ignorując rozmiar katastrofy. Podczas gdy producenci programu później przeprosili za uwagi Roberta Roberts'a, sentyment pozostaje nienaruszony. Instancje takie jak te stanowią przykład negatywnych aspektów wszechobecnych sieci teleewangelistów.

Staje się niechcianymi misjonarzami

Televangelism działa już za granicą, w szczególności w Indiach, gdzie został odebrany negatywnie. Krytyka głosi, że kazania są zbyt "zamerykanizowane", powoli wypierając to, co jest wyjątkowo indyjskie i zastępując je tym, co odnosi sukcesy w Ameryce - religii opartej na nadmiernej konsumpcji. Indianie na ogół nie w pełni przyjmują nauki teleewangelistów, częściowo dlatego, że nie lubią tych metod, a częściowo dlatego, że wolą własną religię i style kultu. Nie-Amerykanie nie są w stanie szybko zaakceptować tych telewizyjnych misjonarzy, prowadząc potencjalnie do negatywnej reakcji zagranicznej, jaką otrzymują teleewangelowie w Stanach.